Val Kilmer odszedł, ale pozostawił za sobą wielkie filmy. Za te 7 ról go zapamiętamy.
Spis treści
Niepokorny, charyzmatyczny, nieprzewidywalny. Val Kilmer był jednym z tych aktorów, których obecność na ekranie trudno pominąć – nawet jeśli film nie był idealny. Miał w sobie coś z klasycznego gwiazdora złotej ery Hollywood, ale wnosił do ról także intensywność i głębię znaną z kina lat 90. Przez dekady wcielał się w buntowników, bohaterów, legendy – i sam stał się jedną z nich.
Choć przez ostatnie lata zmagał się z nowotworem gardła i niemal całkowicie utracił głos, nie przestał być obecny w świadomości widzów. Jego powrót w „Top Gun: Maverick” był jednocześnie wzruszającym pożegnaniem i triumfem ducha.
1 kwietnia 2025 roku, odszedł w wieku 65 lat. Zostawił po sobie nie tylko bogatą filmografię, ale też wybitne role, które trudno będzie powtórzyć.
Oto 7 najważniejszych ról Vala Kilmera, które zapisały się w historii kina i naszej pamięci.
W arcydziele Michaela Manna Kilmer grał członka gangu zawodowych złodziei, dowodzonego przez postać Roberta De Niro. Jego Chris Shiherlis to postać cicha, ale pełna napięcia – mężczyzna, który potrafi z zimną krwią przeprowadzać skomplikowane napady, ale w życiu prywatnym ledwo trzyma się emocjonalnej równowagi.
W jednej ze scen – po pożegnaniu z ukochaną – Kilmer spojrzeniem mówi więcej niż niejeden monolog. To rola drugoplanowa, ale absolutnie kluczowa dla dramatycznego ciężaru filmu.
Nie grał Morrisona – on się w niego przeistoczył. W reżyserii Olivera Stone’a Kilmer dokonał jednej z najbardziej fizycznych i duchowych transformacji w swojej karierze. Przez miesiące uczył się śpiewać jak Morrison, studiował jego manierę, styl bycia, a nawet taniec sceniczny.
Efekt? Portret człowieka pochłoniętego przez własną legendę. Magnetyzm, autodestrukcja, seks, narkotyki i poezja – wszystko to Kilmer uchwycił z niemal niepokojącą precyzją.
Oparta na prawdziwej historii filmu opowiada o dwóch ludożerczych lwach terroryzujących robotników budujących most na rzece Tsavo. Kilmer gra tu inżyniera Pattersona, który staje przed niemożliwym zadaniem: musi uporać się nie tylko z dziką naturą, ale i z własnymi lękami. W tej roli aktor stworzył portret człowieka osaczonego – fizycznie przez drapieżniki, psychicznie przez odpowiedzialność.
Film działa jako przygodowy thriller, ale Kilmer wnosi do niego ton samotnej, niemal mitologicznej walki człowieka z nieznanym.
Wielu zapamięta Kilmera właśnie z tej roli – szelmowskiego, cynicznego, ale ostatecznie dobrego wojownika w baśniowym świecie wykreowanym przez George’a Lucasa i Rona Howarda. Madmartigan to archetyp zawadiaki, który z czasem staje się bohaterem z prawdziwego zdarzenia.
W tej roli Kilmer pokazał nie tylko swój zmysł komediowy i fizyczne zaangażowanie, ale też ogromną charyzmę, która czyniła go naturalnym centrum każdej sceny.
Zastąpienie Michaela Keatona w roli Batmana to nie lada wyzwanie – ale Kilmer poradził sobie. Jego Mroczny Rycerz nie był tylko zamaskowanym mścicielem – to była postać rozdarta, introspektywna, wręcz melancholijna.
Choć sam film bywał krytykowany za kiczowatą estetykę, Kilmer wprowadził do niego ciężar i powagę, które z czasem zostały bardziej docenione. Jego Batman był człowiekiem szukającym tożsamości – a nie tylko wrogów.
W pierwszym „Top Gun” był zimnokrwistym rywalem Mavericka – precyzyjnym, aroganckim, pozornie pozbawionym emocji. Ale Kilmer sprawił, że Iceman nie był po prostu antagonistą – był równorzędnym bohaterem. Jego lodowata pewność siebie maskowała poczucie odpowiedzialności i lojalność wobec drużyny.
W sequelu z 2022 r., jego krótki, ale głęboko poruszający występ jako schorowanego admirała był jednym z najważniejszych momentów filmu. Kilmer – mimo problemów z głosem – powiedział więcej milczeniem niż wielu aktorów potrafi w całym monologu. To scena, która złamała serca.
Moim zdaniem to rola życia Vala Kilmera. Jako umierający na gruźlicę hazardzista i rewolwerowiec, Kilmer stworzył postać ikoniczną – balansującą między nihilizmem a nieoczekiwaną lojalnością. Jego Doc Holliday to jednocześnie tragiczny bohater i niezapomniany ironista. Kiedy mówi „I’m your huckleberry”, nie wiadomo, czy to wyzwanie, żart, czy zapowiedź śmierci – a może wszystko naraz.
Kilmer ukradł ten film każdą sceną, mimo że grał obok Kurta Russella w roli Wyatta Earpa. To nie tylko najlepsza rola w jego karierze – to jeden z najbardziej legendarnych występów w historii westernu.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Ruszyła świetna promocja na niedrogie słuchawki dla graczy! Mowa o modelu HyperX Cloud Mini Wired…
Nowe raporty z branży gier nie pozostawiają złudzeń, remaki sprzedają się ponad dwa razy lepiej…
Xiaomi TV S Mini LED 55” to rewelacyjny wybór — telewizor z HDMI 2.1 i…
Pięć filmów z serii „Transformers” Michaela Baya trafiło właśnie na platformę Netflix! To powrót jednych…
Chcesz kupić tani soundbar z dobrymi parametrami? Jeśli tak, to świetnie się składa, ponieważ najnowszy…
Film „Wielki Marsz” na podstawie powieści Stephena Kinga trafia z kin prosto do serwisów VOD.…