Netflix znowu stawia na sprawdzony hit. Zanim poznaliśmy datę premiery siódmego sezonu „Virgin River”, platforma już potwierdziła, że powstanie ósma część. Co to oznacza dla fanów Mel i Jacka?
„Virgin River” to jedna z tych produkcji, które może i nie robią wielkiego szumu w mediach, ale mają stałą i wierną widownię. Dlatego Netflix nie czekał długo i jeszcze przed premierą siódmego sezonu ogłosił, że powstanie ósma odsłona serialu.
Co ciekawe, to nie pierwszy raz, gdy serwis działa z takim wyprzedzeniem. Siódmy sezon został zamówiony jeszcze przed premierą szóstego, który trafił do biblioteki w październiku 2024. Taki ruch mówi jasno, platforma ufa temu tytułowi i wie, że liczby się zgadzają.
- Co oglądać w Netflix? Nowe filmy i seriale (lipiec 2025)
- Nowy dokument Netflixa! Ukryte wywiady z seryjnym zabójcą
„Virgin River” nadejdzie z 8. sezonem. Netflix nie zwalnia tempa
Od premiery w 2019 roku „Virgin River” regularnie pojawia się w zestawieniach TOP 10 Netflixa. Szósty sezon utrzymał się tam przez cztery tygodnie i zgarnął 9,2 miliona wyświetleń już w drugim tygodniu emisji. Dla porównania to więcej niż niejeden głośniejszy tytuł.
Może nie mówimy tu o poziomie „Stranger Things”, ale widzowie wiedzą, czego chcą, a to właśnie ciepła, emocji i odrobiny dramatyzmu w małomiasteczkowym wydaniu.
Netflix
W najnowszym, szóstym sezonie dzieje się naprawdę sporo. Mel i Jack biorą ślub, ale sielanka nie trwa wiecznie. Na pierwszy plan wychodzą wątki związane z ojcem Mel i jego mroczną przeszłością z lat 70., która rzuca cień na teraźniejszość. Dodatkowo Martin Henderson – serialowy Jack – zadebiutował jako reżyser w ósmym odcinku zatytułowanym „Going Overboard”.
W obsadzie oprócz Alexandra Breckenridge i Martina Hendersona znajdziemy też Colina Lawrence’a, Jenny Cooper, Lauren Hammersley, Annette O’Toole i Tima Mathesona, czyli cały zestaw postaci, z którymi widzowie zdążyli się zżyć przez lata.
Za sterami nadal stoją showrunnerzy Sue Tenney i Patrick Sean Smith, a producentką wykonawczą pozostaje sama Robyn Carr, autorka książek, na których oparto serial.
Bo „Virgin River” daje dokładnie to, czego oczekuje widz. Nie próbuje być niczym więcej i właśnie w tym tkwi jego siła. Kameralne historie, znajome twarze, przyjemna sceneria i trochę sekretów do odkrycia. Idealne do odpalenia po pracy, gdy nie ma się siły na ciężkie dramaty ani nadmiar efektów specjalnych.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.






